Piwo wraca do stolicy
19 lipca 1972 r. z linii produkcyjnej w warszawskim browarze zjechały pierwsze w Polsce butelki licencyjnie produkowanej coca-coli. Licencję na jej produkcję osobiście podpisał rok wcześniej I sekretarz PZPR Edward Gierek. I tak zaczęto rozlewać napój, który jeszcze w latach 50. był dla władz komunistycznych symbolem „imperialistycznej zgnilizny świata Zachodu”.
W pierwszym dniu sprzedano w warszawskich Supersamie i Sezamie w ciągu godziny 240 skrzynek po 24 butelki – w sumie 5760 butelek coca-coli.
Napój, gdziekolwiek się pojawił, schodził na pniu. Produkcja ledwo wystarczała dla sklepów na Mazowszu. „Symbol imperializmu Stanów Zjednoczonych” można było dostać jeszcze w Częstochowie. Skutek był taki, że prawie każdy turysta jadący z Łodzi czy Gdańska do Zakopanego robił sobie postój w Częstochowie. Tylko po to, żeby kupić kilka butelek upragnionego napoju.
„Konsumpcja piwa wzrosła po wojnie sześciokrotnie. Jak dotąd, piwo płynęło do stolicy z kilku browarów, setki kilometrów od Warszawy oddalonych: z Wrocławia, Krotoszyna. Gdy były upały… znamy, znamy… piwa w kioskach brakło. W przyszłym roku stan ten ulegnie poprawie. Przed kilku dniami ruszył warszawski browar”.