Szlachetna przedsiębiorczość króluje na Grzybowskiej
W 1919 r. Ryszard Schiele objął stanowisko dyrektora browaru Kijoka przy Żelaznej, przejętego przez firmę Haberbusch i Schiele. Potem zasiadał w radzie nadzorczej firmy.
„Ojciec był tytanem pracy. Był też bardzo zasadniczy i sprawiedliwy”
– wspominał jego syn Edward Schiele.
„Pamiętam, jak z nianią wybrałem się do miasta. Zaczęło lać. Cały byłem mokry. Na ulicy spotkaliśmy zaprzężony w perszerony ciężarowy wóz browaru. Niania zatrzymała go. Wskazała na mnie, mówiąc, że jestem synem dyrektora. Poprosiła, by woźnica zawrócił i zabrał nas do domu. Woźnica przeprasza: wóz po brzegi załadowany jest towarem. Przepisy nie pozwalają na przewóz osób. Zacina konie i odjeżdża. Wieczorem ojciec wraca z pracy. W domu oburzenie na postępek woźnicy. Następnego dnia ojciec wraca i mówi: Rozmawiałem z woźnicą. Przyznałem mu podwyżkę o 10 złotych i awans”.
Potomkowie założycieli utrzymali zasady szlachetnej przedsiębiorczości. Wciąż inwestowali w firmę, w reklamę, w technologię. Nie przejedli sukcesu. W rodzinie panował kult pracy, avrozwój browarów był dla niej dobrem najwyższym.